NOWE POSTY | NOWE TEMATY | POPULARNE | STAT | RSS | KONTAKT | REJESTRACJA | Login: Hasło: rss dla

HOME » ARTYKUŁY, KOMENTARZE, FELIETONY » WYPRAWY

Przejdz do dołu stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

Wyprawy

  
zbyszek
26.01.2008 13:00:58
poziom 1

Grupa: Administrator 

Posty: 49 #47185
Od: 2007-12-7
XI Memoriał im. Zbyszka Borowskiego
Witam !!

11.11.2007r wraz z grupą śmiałków wybrałem się do Ciechanowa by uczestniczyć w ogólnopolskich zawodach spinningowych . Zawody odbyły się na rzece ODRZE i zostały zorganizowane przez Klub Spinningowy " Okoń Góra ". Zawody te są organizowane od 11 lat i mają na celu uczczenie pamięci nieżyjącego Zbyszka Borowskiego. W zawodach wzięło udział 81 wędkarzy z różnych zakątków Polski. Klub Pirania reprezentował : Sebastian Arteniuk , Robert Leszczyński, Jarosław Sieradzki i Michał Wojciechowski. O godzinie 6.45 stawiliśmy się na zbiórce przy promie w Ciechanowie. Z małym opóźnieniu o 7.30 rozpoczęły się zawody . Po bezrybnych doświadczeniach z X Memoriału postanowiliśmy udać się w dół rzeki. Zeszłoroczne doświadczenie wyeliminowało wszystkie przynęty poza gumami. Do tego wyjazdu przygotowaliśmy się sumiennie. Obkupiliśmy się w gumy i ustaliliśmy taktykę . Regulamin tych zawodów strasznie różni się od obowiązującego na naszych zawodach. Tutaj łowi się komplety różnych gatunków ryb:
-szczupak , sandacz , boleń łącznie dwie sztuki ,
-jaź , kleń łącznie pięć sztuk ,
- okoń dziesięć sztuk.
Z takim kompletem udajemy się do wagi a czas jaki pozostaje do końca zawodów jest punktowany . Za każda godzinę przed końcem zawodów jest 1000 punktów co równa się z kilogramem ryby. Więc jest to łowienie na czas i komplet wymiarowych okoni złowiony w krótkim czasie może przynieść zwycięstwo.
Nasza taktyka polegała na tym ,że z główki łowiliśmy w dwójkę co dawało dokładniejsze obłowienie klat między główkami. Nie prowadziliśmy rywalizacji między sobą a naszym celem było złowienie ryby. Pierwszą główkę zajął Leszcz i Seba a ja z Michałem poszliśmy na następną. Stałem na szczycie główki i w warkoczu z podbicia próbowałem zachęcić SANDAŁY do współpracy. Na pierwszy ogień poszła California Relaxa w kolorze fluo z czerwonym ogonkiem , na 12 gramowej główce. Po oddaniu kilkunastu rzutów poczułem przytrzymanie gumki ale zacięcie było puste. Kilka następnych rzutów i powtórka r11; puste zacięcie. W którymś z kolei rzucie coś obcina mi ogonek przy Californi . Zmieniam przynętę na kopyto w kolorze fluo na 17 gr. główce i sumiennie obławiam główkę . Kilkanaście rzutów i nic , kolejne zmiany przynęt i nic nie chce ugryźć. Zmieniamy stanowiska i oramy gumami następne warkocze i klaty. Kolejne rzuty nie przynoszą rezultatów więc zmieniamy miejsce . I tak w kółko. Ja łowię w głównym nurcie i warkoczach na ciężkich główkach w poszukiwaniu Sandaczy , Michał z Sebą i Leszczem delikatniej szukaj w strefie przybrzeżnej i środkowej części klaty okoni i szczupaków. Tak zaplanowaliśmy tą wyprawę by wspólnymi siłami obłowić wszystkie miejsca gdzie mogłyby być ryby, a przy tym nauczyć się łowić na Odrze. Nie mogliśmy wydłubać nic z tej wody i w końcu pada pierwsza zdobycz. Niezbyt dużych rozmiarów ale jest to pierwsza ryba złowiona przez naszą ekipę na Odrze. Szczęśliwym łowcą jest Michał a zdobycz to szczupak ok. 30 cm. Podbudowani takim stanem rzeczy biczowaliśmy wodę przez kolejna godzinę ale nikomu już nie udało się nic złowić. Podejmujemy męską decyzję i uderzamy w górę rzeki by obłowić główki przy promie. Po drodze na prom zatrzymujemy się w miejscu zbiórki i przy ognisku się ogrzewamy. Organizatorzy przygotowali już posiłek i po zjedzeniu pysznej kiełbasy mieliśmy ruszyć dalszą drogę. Przemarznięci do szpiku kości już nie podejmujemy dalszej walki i zostajemy przy wadze. Dla nas zawody skończyły się o 12.30 ale oficjalny koniec łowienia był o 13.30 a wage zamykano o 14.00 . Gdy dotarliśmy do wagi był już pierwszy komplet Sandaczy . Później kolejni zawodnicy docierali do wagi z rybami. O 14.00 po zamknięciu wagi bilans był następujący , złowiono w sumie 24 ryby ;
16 Sandaczy z czego dwa wróciły do wody,
3 Szczupaki , jeden uwolniony ,
1 kleń ,
4 okonie.
Największą rybą zawodów był SANDACZ 81 cm i 5,10 kg drugi też ogromny bo 76 cm i 4,10 kg a trzeci już malutki bo 2,50 kg. Generalnie przeważały sztuki około kilograma i 50 centymetrów. Największy SZCZUPAK miał 62 cm i 1,20 kg wagi . Był też ładny KLEŃ około 40 cm i kilka okonków z czego największy miał 23 cm.
Zwycięzcom zawodów został zawodnik , który o 10.40 przyniósł do wagi komplet Sandaczy o łącznej masie 2,10 kg a Sandacz o masie 5,10 dał trzecie miejsce .Dodatkowa atrakcją oprócz pucharu za największą wagę był puchar za największego okonia. Organizatorzy zdobyli wielu sponsorów i dla wszystkich zawodników , którzy nie złowili ryby była loteria. Ja wygrałem czapkę WĘDKARZA POLSKIEGO a Leszczu , Seba I Michał gadżety Lecha Poznań. Wszyscy byliśmy zadowoleni z wygranych rzeczy. I tym akcentem zakończył się XI Memoriał im. Zbyszka Borowskiego.
Odra jest dla nas nieznanym łowiskiem bo Seba i Michał byli tam pierwszy raz a Ja z Leszczem drugi. W pierwszym wyjeździe nikt z nas nie złowił ryby więc zależało nam by tą złą passę przerwać. Niestety nie zapowiadało się to zbyt ciekawie. Warunki pogodowe się popsuły z plus dwóch stopni temperatura spadła poniżej zera a na dobicie przez trzy godziny padał śnieg i wiał wiatr. Przez ten czas czuliśmy się jak trociaże ze względu na pogodę i bezrybie. Nasz honor został uratowany przez Michała , który jako jedyny złowił rybę. Ten wyjazd dał nam kolejne doświadczenie w łowieniu na Odrze. Z opowiadań łowców ryb dowiedzieliśmy się wiele ciekawych rzeczy. Wiemy gdzie szukać ryb i na jakie przynęty je łowić . Informacje jakie tam otrzymaliśmy na pewno pomogą nam na XII Memoriale. W tej chwili jesteśmy bogatsi o kolejne wędkarskie doświadczenie. Zachęcamy wszystkich by razem z nami uczestniczyli w takich wyjazdach bo one rozwijają. Podpatrywanie innych bardziej doświadczonych wędkarzy pomaga nam samym łowić ryby.
Nie bójcie się takich zawodów bo nie chodzi o to by w nich wygrywać lecz by uczyć się od najlepszych .
Fotki z wyjazdu są w galerii.

Z wędkarskim pozdrowieniem
Siara

_________________
Zbyszek
  
zbyszek
26.01.2008 13:01:31
poziom 1

Grupa: Administrator 

Posty: 49 #47186
Od: 2007-12-7
Dołek w Krajkowie
Witam !! Dzisiaj powstawała czwarta część Zębaczy. Razem z Sebą , Leszczem i Pragnieniem pojechaliśmy na dołek w Krajkowie. Aura nam nie dopisała bo siąpił kapuśniaczek. O 9.00 rozpoczeliśmy łowienie ale nie zapowiadało się najlepiej. Nie było widać żerowania drapieżników. Tak jak przypuszczałem będzie kicha. I prawie zgadłem , bo przez dwie godziny biczowania nie mieliśmy brań. Wkońcu Seba ratuje honor i zapina ZĘBACZA. Kilkadziesiąt metrów wyczerpującego holu i Szczupaczek ląduje na brzegu. Miara wskazuje ,aż 41 cm . Szybkie wychaczenie i wraca spowrotem do wody. Złapał go na GNOMA 1. Zdesperowani takim stanem rzeczy realizujemy drugą częśc naszego planu ujęcie AQUANETU na Warcie. Próbujemy wszystkich możliwych technik połowu na spining i nie mamy brań. Postanawiamy zmienić łowisko. Początkowo planowaliśmy Przekop na Warcie ale postanawiamy zmienić plan i ruszamy na doły w Czmońcu. Docieramy na miejsce i ze względów bezpieczeństwa zmieniamy łowisko na doły w Orkowie. Około godziny 12.00 docieramy na miejsce. Zajmujemy stanowiska i rozpoczynamy nierówną walkę. Po kilku rzutach na mojej nowej wędeczce czuje branie ale nie zapinam rybki. Następny rzut i czuje branko zacinam i siedzi , krótki hol i ZĘBACZ ląduje na brzegu. Miara wskazuje 39 cm ale zapowiada się lepiej niż na Krajkowie. Złapałem go na 5 centymetrowe kopyto w kolorze fluo z czarnym grzbietem na ciężkiej główce przygotowanej na zawody na Odrze. ZĘBACZ wraca do wody a my zachęceni tak szybkim braniem łowimy dalej. Ostro biczujemy wode ale nic się nie dzieje . Około godziny 13.00 Leszcz kończy walke i o kiju wraca do domu. Łowimy dalej ale bez wynuiku. Jedynie Seba ma jedno wyjście okonia ale na tym się kończy. Postanawiamy łowić do 14.00 i kończymy. Razem z Pragnieniem obławiamy Fajną zatoczkę i nagle Michała kij wygina się w pałąk a kołowrotek gra ulubioną melodię. Zacięta walka , chwila niepewności co siedzi z drugiej strony i piękny Garbus pojawia się na powierzchni. Szybkie podebranie i ląduje na brzegu. Pełni podziwu mierzymy i miara wskazuje 28 cm. Kilka fotek i Garbusek wraca do wody. Połakomił się na 5 centymetrowy twister w kolorze motoroil. Wybija 14.00 i kończymy na dzisiaj. Podsómowując dzisiejszy dzionek mamy dwa ZĘBACZE bez wymiaru i jednego GARBUSA. Odwiedziliśmy cztery łowiska i tylko jedna osoba była bez ryby. Prawde mówiąc kicha ale pogoda też była do d..... Wszystkie ryby złowione w IV części zostały w dobrej kondycji wypuszczone. Gratulacje dla Pragnienia ,Który ustanowił w tym szonie kolejny Swój rekord. Powodzenia i oby tak dalej. Jutro wybieram się na Kanał Mosiński i jeśli dojdzie do realizacji tego planu to napewno o tym napisze. Fotki tradycyjnie w naszych wyjazdach. Z wędkarskim pozdrowieniem
Siara

_________________
Zbyszek
  
zbyszek
26.01.2008 13:01:58
poziom 1

Grupa: Administrator 

Posty: 49 #47187
Od: 2007-12-7
Święconka
Dodane dnia 27-10-2007 22:02 Dzisiaj z Leszczem pojechaliśmy na Święconke. Wybór miejsca był uwarunkowany tym ,że od 01 listopada jest zakaz łowienia na tym akwenie. Znając walory wędkarskie tego miejsca chcieliśmy jeszcze połowić sobie tam rybki. O 8.00 jetsem na miejscu . Zakładam woblerek Salmo , który niedawno kupiółem i zaczynam łowić . Biczuje wode i zapinam BOLENIA 47cm . Piękna walka i ląduje w podbieraku, oddaje kolejne rzuty i mam branko. Kolejny Boleń zapięty na Salmioka. Krótki hol i Bolasek wpływa mi w kapelony, niestety przegrywam ten pojedynek. Był trochę mniejszy od pierwszego. W tym momencie dociera Leszcz . Zanim przygotował sprzęt doławiam okonia 24cm. Razem ruszamy w dalszą droge. Zajmując następne miejscówki doławiam jeszcze kilka okoni. Boleń bije niemiłosiernie i z Leszczykiem zastanawiamy się gdzie mamy rzucać najpierw bo bije wszędzie. Dosłownie wszędzie!!!! W końcu docieramy do wraku starej barki . Leszcz próbuje na SIUDAKA ale nie chcą z nim współpracować Ja doławiam jeszcze Bolaska ok 35cm i kilka okoni. Postanawiamy wracać do miejsca gdzie zaczynaliśmy. Tam doławiam jeszcze kilka Pasiastych mających wymiar i kilka maluchów. Leszcz po ciągłych zmianach przynęt wkońcu wgrywa się z przynętą i montuje boczny trok z twisterkiem motoroil. Ten wariant daje mu kilkanaście Pasiaków z jednego miejsca. Kolejne rzuty i czuje że mam dużą rybe na wędce bo pięknie walczy i muruje do dna. Niestety spina mi się w kapelonach i nie widze przeciwnikaale obstawiam ,że4 to GARBUS bo chwile pózniej wujmuje Okonia 26 cm . Mam kilka odjazdów ale trace ryby w kapelonach. Dużo spięć ma również Leszcz. Około godziny 12 Robert wraca do domu. Ja jeszcze zostaję ale nic nie łowie. Reasumując złowiliśmy z Leszczem kilka Boleni i kilkadziesiąt Okoni. Nie potrafiliśmy konkretnie określić ile złowiliśmy bo było tego tak dużo a brań było od groma. Niech żałują Ci , którzy z nami nie byli bo dzisiaj na ŚWIĘCONCE było ELDORADO. Od rana było jeszcze kilku spiningistów którzy tak jak my łowili dużo ryb. Z jednym rozmawiałem i na gumy wyjoł trzy ZĘBACZE . Dwa ok.50cm i trzeci ponad 60cm. Wracając do domu postanowiłe jeszcze odwiedzić moje boleniowe miejsce. Na odnodze złowiłem trzy okonki ale Bolek nie chciał ugryźć. Fotki z naszej wyprawy są w galerii w naszych wyjazdach. Z wędkarskim pozdrowieniem
Siara

_________________
Zbyszek
  
zbyszek
26.01.2008 13:02:24
poziom 1

Grupa: Administrator 

Posty: 49 #47188
Od: 2007-12-7
Kołobrzeg 2007


Jest piątek 12 października 2007r. godz. 14.00. Kończymy pracę i wybieramy się na kolejną wyprawę na dorsze. Tym razem jej miejscem jest Kołobrzeg. Pogoda kiepska. Silny wiatr, deszcz no i zimno. Do Kołobrzegu jedzie nas 23 osoby z czego 17 będzie wypływać. Noclegi mamy zarezerwowane w pensjonacie Santa Maria. W piątek wieczorem idziemy jeszcze na kolacyjkę do tawerny, później zobaczyć jak wygląda morze (plaży w Kołobrzegu nie było, takie były fale ) i w kimonko bo rano trzeba wcześnie wstać.
Sobota 13.październik 2007r. Wstajemy wypoczęci i chętni przygód, których nie zabrakło, ale o tym później. Zamawiamy taxi pod pensjonat i jedziemy do portu. Tam czeka na nas już jednostka NUREK ze swoją dzielną załogą. Zajmujemy swoje miejsca na kutrze i o godz 8.00 odbijamy od brzegu. Wstępne informacje co do stanu morza mówią nam że będzie od 5 do 7 w skali Boforta (nie wiem jak to się pisze) - O RANY. Jak to zawsze bywa patrzymy jak wygląda wyjście z portu bo tam zawsze najmocniej buja, a tam o zgrozo gniew oceanu. Dobrze że byliśmy przygotowani na trochę wodzy na pokładzie bo po kilku falach było jej na nim sporo. Chowamy się do kajuty, w której po chwili robi się duchota. Po kilku minutach bujania zaczyna się dokarmianie ryb. Nawet najwięksi twardziele wymiękli. W tym miejscu chciałbym uchylić czoło przed tymi, z których żartowałem na poprzednich rejsach. Teraz osobiście to przeżyłem. Po dwóch godzinach dopłyneliśmy do pierwszego łowiska. Pilkery poszły w toń morza. Zaczeliśmy ostro czesać dno. Niestety albo mieliśmy złe przynęty albo dorsze nie chciały z nami współpracować bo trafiały się pojedyńcze bolki. Nie pomagały nawet najnowsze techniki połowu jak kukurydza na pilkerach, oraz nowe techniki nęcenia pęczakiem. Około godz 12 podano nam wspaniały bigos, to że był wspaniały dowiedziałem się od tych co go jedli bo ja nie miałem nawet chęci. Mimo złego samopoczucia staraliśmy się jak tylko umiemy, jednak ryby brały kiepsko, a na 17 łowiących padło 39 dorszy i jedna 75 cm belona chwycona przez Agnieszkę. Po około 5 godz. łowienia padł ostatni sygnał i zaczeliśmy spływać do portu. Im bliżej był koniec naszego rejsu tym morze było coraz spokojniejsze. W czsie powrotu zamówiliśmy w pensjonacie obiadek. Około godz. 17 staneliśmy na twardzym gruncie. Od spotkanych w porcie innych wędkarzy dowiedzieliśmy się że nie tylko my mieliśmy tak słaby wynik. Ogólnie ryba tego dnia nie brała. Po powrocie do pensjonatu odświeżyliśmy się i spotkaliśmy na wspólnym obiedzie. Później jedni oglądali wygrany przez Polaków 3-1 mecz z Kazakstanem inni bawili się w jednej z dyskotek w Kołobrzegu.
14 październik 2007r. Rano wszyscy wypoczęci szykowaliśmy się do powrotu do domów. Ok godz. 9.30 wyruszyliśmy w drogę powrotną. Całą drogę towarzyszyła nam piękna pogoda. Nasz rejs miał odbyć się jeden dzień później. Wszyscy wrócili szczęśliwie do domu.
Tak po krótce wyglądała nasza V wyprawa na dorsze. W przyszłym roku na wiosnę będzie kolejna, a dokąd to czas pokaże.
Z wędkarskim pozdrowieniem Leszcz. (zdjęcia w galerii Klubu Pirania)


_________________
Zbyszek

Przejdz do góry stronyStrona: 1 / 1    strony: [1]

  << Pierwsza      < Poprzednia      Następna >     Ostatnia >>  

HOME » ARTYKUŁY, KOMENTARZE, FELIETONY » WYPRAWY

Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!!


TestHub.pl - opinie, testy, oceny