Wyprawy |
Kołobrzeg 2007 Jest piątek 12 października 2007r. godz. 14.00. Kończymy pracę i wybieramy się na kolejną wyprawę na dorsze. Tym razem jej miejscem jest Kołobrzeg. Pogoda kiepska. Silny wiatr, deszcz no i zimno. Do Kołobrzegu jedzie nas 23 osoby z czego 17 będzie wypływać. Noclegi mamy zarezerwowane w pensjonacie Santa Maria. W piątek wieczorem idziemy jeszcze na kolacyjkę do tawerny, później zobaczyć jak wygląda morze (plaży w Kołobrzegu nie było, takie były fale ) i w kimonko bo rano trzeba wcześnie wstać. Sobota 13.październik 2007r. Wstajemy wypoczęci i chętni przygód, których nie zabrakło, ale o tym później. Zamawiamy taxi pod pensjonat i jedziemy do portu. Tam czeka na nas już jednostka NUREK ze swoją dzielną załogą. Zajmujemy swoje miejsca na kutrze i o godz 8.00 odbijamy od brzegu. Wstępne informacje co do stanu morza mówią nam że będzie od 5 do 7 w skali Boforta (nie wiem jak to się pisze) - O RANY. Jak to zawsze bywa patrzymy jak wygląda wyjście z portu bo tam zawsze najmocniej buja, a tam o zgrozo gniew oceanu. Dobrze że byliśmy przygotowani na trochę wodzy na pokładzie bo po kilku falach było jej na nim sporo. Chowamy się do kajuty, w której po chwili robi się duchota. Po kilku minutach bujania zaczyna się dokarmianie ryb. Nawet najwięksi twardziele wymiękli. W tym miejscu chciałbym uchylić czoło przed tymi, z których żartowałem na poprzednich rejsach. Teraz osobiście to przeżyłem. Po dwóch godzinach dopłyneliśmy do pierwszego łowiska. Pilkery poszły w toń morza. Zaczeliśmy ostro czesać dno. Niestety albo mieliśmy złe przynęty albo dorsze nie chciały z nami współpracować bo trafiały się pojedyńcze bolki. Nie pomagały nawet najnowsze techniki połowu jak kukurydza na pilkerach, oraz nowe techniki nęcenia pęczakiem. Około godz 12 podano nam wspaniały bigos, to że był wspaniały dowiedziałem się od tych co go jedli bo ja nie miałem nawet chęci. Mimo złego samopoczucia staraliśmy się jak tylko umiemy, jednak ryby brały kiepsko, a na 17 łowiących padło 39 dorszy i jedna 75 cm belona chwycona przez Agnieszkę. Po około 5 godz. łowienia padł ostatni sygnał i zaczeliśmy spływać do portu. Im bliżej był koniec naszego rejsu tym morze było coraz spokojniejsze. W czsie powrotu zamówiliśmy w pensjonacie obiadek. Około godz. 17 staneliśmy na twardzym gruncie. Od spotkanych w porcie innych wędkarzy dowiedzieliśmy się że nie tylko my mieliśmy tak słaby wynik. Ogólnie ryba tego dnia nie brała. Po powrocie do pensjonatu odświeżyliśmy się i spotkaliśmy na wspólnym obiedzie. Później jedni oglądali wygrany przez Polaków 3-1 mecz z Kazakstanem inni bawili się w jednej z dyskotek w Kołobrzegu. 14 październik 2007r. Rano wszyscy wypoczęci szykowaliśmy się do powrotu do domów. Ok godz. 9.30 wyruszyliśmy w drogę powrotną. Całą drogę towarzyszyła nam piękna pogoda. Nasz rejs miał odbyć się jeden dzień później. Wszyscy wrócili szczęśliwie do domu. Tak po krótce wyglądała nasza V wyprawa na dorsze. W przyszłym roku na wiosnę będzie kolejna, a dokąd to czas pokaże. Z wędkarskim pozdrowieniem Leszcz. (zdjęcia w galerii Klubu Pirania) |